12:11

Proza życia nie do ukrycia...

Wiem, dawno nie pisałam... przyczyna jest prosta: brak internetu i brak wydarzeń w moim życiu, ba zapomniałabym o beznadziejnej pogodzie! Hm... Nuda jednym słowem, nic nie rusza się do przodu :( Jaca wyjechał do USA, więc głodujemy, bo nie ma kto zrobić jego słynnej pizzy na piwie (:'( (nie jesteśmy godni ;). Całe szczęście, że wraca w przyszłym tygodniu, uff... Nie mogę znaleźć swojego miejsca. Do tej pory pracowałam dla Cr.pl, miałam poukładany dzień od rana do wieczora. Byłam chora, źle się czułam, narzekałam, że chcę odpocząć. Teraz nie wiem co ze sobą zrobić. Mam nadzieję na rychłą zmianę sytuacji. Byłam w szpitalu na badaniach - warto robić przegląd organizmu raz na jakiś czas. Lubię wiedzieć czy moje organy nie wyglądają jak kubizm analityczny Picassa. Prościej? Ręka, noga, mózg na scianie, oko na widelcu! Gdyby tak się stało, byłabym wielce niepocieszona. Dodatkowo trafiłam na salę wypełnioną samymi babciówkami, które wyciągały wszelkie brudy i znoje swojego życia na forum. Na początku słuchałam ich z zaciekawieniem, ale na dłuższą metę wpadłam w nastrój pesymizmu przepełnionego motywami wanitatywnymi... Masakra, omało sie nie rozpłakałam, kiedy mówiłam o swoim ciężko chorym ojcu. Rak to kumulacja naszego trybu życia... Duży wpływ na jego rozwój ma w szczególności stres. Myślę, że mój tata żyje dlatego, że nie poddaje się, stara się myśleć i mówic pozytywnie, nawet kiedy czuje ogromny ból. A ja nie mogę się pogodzić z tym, że w pewnym momencie może mi go zabraknąć w życiu. Za wcześnie...

Brak komentarzy:

Copyright © 2016 coco bike , Blogger