23:40

Co tu gadać? Przyszła zima i się skończyła jazda na Kokosie - do wuja, chyba zacznę chodzić pieszo. Gul mi rośnie na samą myśl o komunikacji miejskiej. Tramwajowe pogo - nie wiem czy to jest typowa cecha osobnicza poznaniaków? What the fuck? No excuses? Masakra jestem załamana. 

Wczoraj dałam kilka bułek Panu Żebrakowi - poczułam ogromny smutek, Pan trzymał pod pazuchą małego kundelka - tego dnia było strasznie zimno. Nie wiem, poczułam się lepszym człowiekiem - nie w sensie pozycji społecznej, tylko tak wewnętrznie, że zrobiłam coś dobrego dla innego człowieka. Z resztą nie raz moja rodzina klepała biedę, jest we mnie pewnego rodzaju zrozumienie. Wiem, że ciężką pracą można wyjść z dołka, bo to też pewien poziom życia... Trzeba tylko chcieć.

U mojego taty ujawniła się cukrzyca, co nie jest pocieszającym faktem przy jego stanie organizmu, bo o zdrowiu nie będę wspominać. Jest ciężko, tata chudnie w oczach, je jak ptaszek, ma bezwład lewej części ciała, zanikają mu mięśnie. Traci świadomość przez morfinę. Rokowania? Godziny, dni, ale nie miesiące...

Brak komentarzy:

Copyright © 2016 coco bike , Blogger