Moi znajomi skarżą się na mnie, że za dużo przeklinam. Z dzisiejszej rozmowy z moim przyjacielem ( pozdrowienia dla Grubego :) doszliśmy do wniosku, że trzeba to zmienić. Dochodzi do tego jeszcze parę innych aspektów mojego życia, z którymi walczę już od jakiegoś czasu. Mianowicie:
- ubieram się za mało kobieco
- zachowuje się mało kobieco
- wstydzę się chodzić w sukienkach
- nie umiem chodzić na wysokich obcasach
- nie umiem się malować
- nie potrafię dobierać dodatków do ubioru
- nie umie komponować ubioru
- garbię się
- przeklinam
- szybko się filcuję
- ostatnio mam problem z podejmowaniem decyzji
- przeklinam
- yyy... przeklinam
- wstydzę się rozmawiać po angielsku
- włosy... co z włosami?
Fakt, lubię ubierać się wygodnie, wynika to z mojego aktywnego stylu życia ( ciągły ruch, jazda na rowerze). Nie maluje się, bo zazwyczaj nie mam na to czasu. Nie chodzę na wysokich obcasach, bo są dla mnie niewygodne. Generalnie jestem chodzącym artystycznym chaosem :D. Hm, jest mi z tym wygodnie, a jednocześnie mi to przeszkadza. Dlategóż chcę poprosić moja przyjaciółkę Kasię, która jest 100% chodzącą kobiecością, aby pomogła mi ogarnąć siebie ;) Te wakacje poświęcam na Akademie Kobiecości... starcie dwóch tytanów! Ciekawa jestem co z tego wyjdzie: mam nadzieję, że nie ręka, noga, mózg na ścianie, oko na widelcu ;). Zobaczymy... postaram się udokumentować moje metamorfozy. Trzymajcie za mnie kciuki! Rowerpower!