3 maja roku bieżącego, w malowniczo położonym Więcborku, odbyła się druga edycja Kujawia XC. Pojawiła się kolejna możliwość fotografowania wśród dzikich jednosladowców. Co jakiś czas w mojej głowie rodzi się także chory pomysł uczestnictwa w rowerowej wyrypce - pomimo tego, że w ogóle nie trenuję. Poza tym członkostwo w teamie zobowiązuje ;). Nasza niezawodna 'czerwona amfibia' jak zawsze pomieściła rowery, bagaże i ludzi - zabraliśmy ze sobą Kermitosława i Monisława. Dostaliśmy zaproszenie na nocleg od Ojców Założycieli. Tamtego dnia było bardzo zimno i wiał porywisty wiatr. Zajechaliśmy na miejsce. Więcbork uwiódł mnie swoim urokiem cichego miasteczka. Znaleźliśmy chłopaków w kajakowni nad jeziorem. Szybki odbiór numerków startowych i dzida do legowiska (bo zimno i wiało:), które znajdowało się kilkaset metrów od biura zawodów. Na miejscu miłe zaskoczenie: 'dom nad rozlewiskiem';), gdzie było tak ciepło, że Jarek K. musiał w nocy odsuwać łózko od grzejnika :D (Jarek K. dołączył do nas wraz z Gosią i Pawłem M i niezłym czikiem:). Po "rozładowaniu" wybrałam się na wieczorny rekonesans z Kermitem - przejechaliśmy jakieś 2 km po czym zgubiliśmy trop - ktoś 'życzliwy' przewiesił taśmy znakujące trasę... Noc była krótka, nerwowa i nie przespana (przeze mnie i śpiewające grzejniki;). Poranek słoneczny i zimny, szybki makaron i jazda na start. Rekonesans trasy cz. II: teren suchy jak pieprz, na samym starcie ostry podjazd i zjazd do jeziora (nie mniej suchy i piaszczysty). Trasa meandrowała niczym wąż - ostre zakręty pomiędzy drzewami - głównie zaraz za zjazdami i podjazdami; trudna technicznie i wybijająca z rytmu przez trawiaste podłoże ala muldy - jak się dowiedziałam, chłopacy wyznaczyli ścieżki, których nie było:). Najbardziej dotkliwe było zimno. Odezwał się ból w kolanie :/. W kategorii Elita Kobit startowało osiem zawodniczek - konkurencja spora: Bydzi Power, Byd Bike, Flying Bikers, Baszta Bytów. No i ja, żuczek, co się porywa z motyką na słońce;). Na starcie miałam ochotę odwrócić się na pięcie i zająć się zdjęciami... Nie było odwrotu... Za plecami stał Tomaszur:). Start! Oj, ciężko było, ciężko... Czołówka zniknęła z zasięgu wzroku (co one jedzą?!:). Przede mną jechała Hania z FB, w tyle została Magda (też z FB). Byłam pełna podziwu jak Hania jedzie 'siłowo', nie mogłam jej dogonić na rundzie rozjazdowej. Później sytuacja się odwróciła, z okrążenia na okrążenie czułam, że nabieram pałeru! Uzyskałam przewagę na zjazdach, czułam jednak cały czas, że koleżanka z teamu jest blisko. Na drugim okrążeniu wyhaczyłam glebę na skraju pola - mój pierwszy daleki lot koszący, w dodatku bokem ;). Adrenalina jest niesamowita! Mimo wszystko, udało mi się utrzymać przewagę do samej mety! Na mecie dowiedziałam się, że jestem trzecia. Okazało się, że Gosia miała przygody z 'kapciem'. Wiem, że zajęłam trzecie miejsce w drodze przypadku - czasem się tak dzieje: ktoś albo ma defekt albo rezygnuje i lecisz oczko w górę, albo sam masz defekt lub rezygnujesz - lajf. Nie mniej cieszyłabym się z czwartego miejsca, a w ogóle to dla mnie to się nie liczy ;P. Liczy się czerpanie przyjemności z możliwości rowerowania w nowym miejscu! Cała otoczka wokół zawodów, emocje, możliwość rozwijania pasji, jaka jest też dla mnie fotografia. Pokrótce: start Elity, który był falstartem, ale cicho! ;) Dobra pozycja Łukasza i Kermita (Kermit zerwał łańcuch na trasie). Bravo, bravo dla Mrotka i Piocha. Dalej Mastersy: Zbyszek Górski jak zwykle klasa 'pełnym kołem', Tomaszur siódmy. Super Masters: Smok na drugim oczku pudła. Było sporo gleb, defektów, była siła, siwy dym i święte obrazy;). Co do obrazów - tym razem jestem zadowolona z pleneru. Zdjęcia 'soczyste i milionowo-pikselowe', nie to co w Myślu - szare burki. Walczę z brakiem miejsca na kompie ;P. Wielki szacun dla Teamu FB za organizację! Za legowisko, za trasę wymizianą z gałęzi do granic nieprzywoitości, ciepły uśmiech i wsparcie, wspólne zdjęcie - generalnie za całokształt. Tomaszur - dzięki za wielki support i to, że nie pokrzykiwałeś: "dupa za siodło!", "redukuj, redukuj, mięciutko, mięciutko,aaa!". Więcbork na długo zapadnie w mojej pamięci. Jest to miejsce, do którego warto powrócić... z rowerem!
P.S. Zdjecia będą, ale nie wiem kiedy ;P Taki mały przedsmak...
A Sosna czy stoi czy leży zawsze ma ten sam numer :D
Tymczasem borem lasem linki do galerii Karoliny, Kermita oraz Kasi i Magdy. Wyniki tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz