Napisałam dzisiaj do fundacji "Wygrajmy zdrowie". Zaczynam szukać w innych źródłach pomocy dla mojego ojca... Pojawiło sie maleńkie światełko w tunelu... zobaczymy jak się rozwinie sprawa. Rozmawiałam dzisiaj z tatą - NFZ "ponoć" jutro ma rozpatrywać odwołanie od pierwszej decyzji (nie przyznania chemi niestandardowej). Załączam maila, którego wysłałam do fundacji. Chciałabym wam naświetlić sytuację... Bezsilność, bezradność i beznadzieja tej sytuacji jest po prostu nie do zniesienia...
"Witam serdecznie,
mój tata jest chory na raka prostaty. Nowotwór wykryto u niego w 2000r. w zaawansowanym stadium - miał problemy z oddawaniem moczu. Lekarze zastosowali u niego głównie hormonoterapię, przez co zmniejszyły się u niego wyniki PSA. Jednak z biegiem czasu rak stał się odporny na tę terapię. Później zastosowano brachyterapię, która była straszną męczarnią dla taty, następnie znowu podawano mu hormony, naświetlania,chemię. W zeszłym roku w listopadzie przeszedł zawał serca - uratowano mu życie w ostatniej chwili. Półtora roku temu wykryto u niego kamień w pęcherzu moczowym o średnicy 3 cm. Onkologia w Bydgoszczy podjęła się zabiegu metodą "partyzancką" jak to określił lekarz. I wszystko było by już dobrze, gdyby nie okazało się, że zostało w pęcherzu kilka kawałków kamienia, które nadal raniły i nie pozwoliły spać po nocach. Dalej usunięcia kamienia podjął się wydział Urologi w szpitalu Jurasza w Bydgoszczy. I tam lekarze nie popisali się dokładnością. Lekarz"oskrobał" tacie kawałek prostaty, by powiększyć światło cewki moczowej. Jednocześnie powiedził, że załatwi z NFZ'u chemię (ZOMETA), hamująca przerzuty nowotworu. Zapomniałam dodać, że miał też amputowane jądra w celu zmniejszenia wytwarzania testosteronu - zabieg nie wiele pomógł, a okaleczył mojego ojca fizycznie i psychicznie. W czerwcu Jurasz wystosował wniosek do NFZ'u o zrefundowanie leku dla taty, dopiero we wrześniu dostaliśmy odpowiedź, że nie przyznają mu go. Jurasz odwołał się jeszcze raz od decyzji składając obszerniejszą teczkę wyników badań taty. Dodatkowo dochodzą tutaj problemy administracyjne gdyż każda z instytucji "daje sobie czas". A mój tata tego czasu nie ma, gdyż z ostatnich badań scjentograficznych wynika czarno na białym, że rak zaatakował cały kręgosłup, sklepienie czaszki, łopatkę. Wykryto też zmiany nowotworowe z wątrobie i w płucach, a także przerzuty do wszystkich węzłów chłonnych (strasznie puchnie mu lewa noga, nie może żyć bez środków przeciwbólowych). Choroba zaczęła agresywnie postępować od momentu pobytu w szpitalu Jurasza. Cała rodzina i przyjaciele są zdesperowani, nie stać nas na wykupienie leku (ZOMETA). Cały czas czekamy na odpowiedź NFZ'u - wniosek podobno wpłyną w zeszły poniedziałek, nie wiemy kiedy zostanie rozpatrzony. Wydaje mi się, że skoro lekarz uważał, że to ma być ważny składnik terapii, to NFZ nie powinno robić problemów... Cała rodzina ma zszarpane zdrowie psychiczne, nie wiemy gdzie szukać pomocy, gdzie szukać dofinansowania jeśli wniosek zostanie odrzucony. Mój ojciec z dnia na dzień jest coraz słabszy i czuje, że jest w beznadziejnej sytuacji, bez wizji na przedłużenie swojego życia, a ma dopiero 55 lat. Chciałam poprosić o udzielenie informacji, gdzie możemy szukać pomocy?"
"Witam serdecznie,
mój tata jest chory na raka prostaty. Nowotwór wykryto u niego w 2000r. w zaawansowanym stadium - miał problemy z oddawaniem moczu. Lekarze zastosowali u niego głównie hormonoterapię, przez co zmniejszyły się u niego wyniki PSA. Jednak z biegiem czasu rak stał się odporny na tę terapię. Później zastosowano brachyterapię, która była straszną męczarnią dla taty, następnie znowu podawano mu hormony, naświetlania,chemię. W zeszłym roku w listopadzie przeszedł zawał serca - uratowano mu życie w ostatniej chwili. Półtora roku temu wykryto u niego kamień w pęcherzu moczowym o średnicy 3 cm. Onkologia w Bydgoszczy podjęła się zabiegu metodą "partyzancką" jak to określił lekarz. I wszystko było by już dobrze, gdyby nie okazało się, że zostało w pęcherzu kilka kawałków kamienia, które nadal raniły i nie pozwoliły spać po nocach. Dalej usunięcia kamienia podjął się wydział Urologi w szpitalu Jurasza w Bydgoszczy. I tam lekarze nie popisali się dokładnością. Lekarz"oskrobał" tacie kawałek prostaty, by powiększyć światło cewki moczowej. Jednocześnie powiedził, że załatwi z NFZ'u chemię (ZOMETA), hamująca przerzuty nowotworu. Zapomniałam dodać, że miał też amputowane jądra w celu zmniejszenia wytwarzania testosteronu - zabieg nie wiele pomógł, a okaleczył mojego ojca fizycznie i psychicznie. W czerwcu Jurasz wystosował wniosek do NFZ'u o zrefundowanie leku dla taty, dopiero we wrześniu dostaliśmy odpowiedź, że nie przyznają mu go. Jurasz odwołał się jeszcze raz od decyzji składając obszerniejszą teczkę wyników badań taty. Dodatkowo dochodzą tutaj problemy administracyjne gdyż każda z instytucji "daje sobie czas". A mój tata tego czasu nie ma, gdyż z ostatnich badań scjentograficznych wynika czarno na białym, że rak zaatakował cały kręgosłup, sklepienie czaszki, łopatkę. Wykryto też zmiany nowotworowe z wątrobie i w płucach, a także przerzuty do wszystkich węzłów chłonnych (strasznie puchnie mu lewa noga, nie może żyć bez środków przeciwbólowych). Choroba zaczęła agresywnie postępować od momentu pobytu w szpitalu Jurasza. Cała rodzina i przyjaciele są zdesperowani, nie stać nas na wykupienie leku (ZOMETA). Cały czas czekamy na odpowiedź NFZ'u - wniosek podobno wpłyną w zeszły poniedziałek, nie wiemy kiedy zostanie rozpatrzony. Wydaje mi się, że skoro lekarz uważał, że to ma być ważny składnik terapii, to NFZ nie powinno robić problemów... Cała rodzina ma zszarpane zdrowie psychiczne, nie wiemy gdzie szukać pomocy, gdzie szukać dofinansowania jeśli wniosek zostanie odrzucony. Mój ojciec z dnia na dzień jest coraz słabszy i czuje, że jest w beznadziejnej sytuacji, bez wizji na przedłużenie swojego życia, a ma dopiero 55 lat. Chciałam poprosić o udzielenie informacji, gdzie możemy szukać pomocy?"
1 komentarz:
Wspieram Cię z całych sił!
Prześlij komentarz